No nie! Wszystko to dzieje się w granicach prawa (sic!) i z dokładnością do piątego miejsca po przecinku.
Już nie robi się z tego tajemnicy, że przy nominacji na wyższe stanowiska w bankach kandydat przechodzi drobiazgową weryfikację czy czasem nie zachował resztek skrupułów. Nawet cień wątpliwości i droga do fruktów staje się zamknięta.
Dane, o których będę mówił są dostępne publicznie , ale przytoczę je posługując się tym co zasłyszałem z filmu Andrzeja Kałuszki „Naprzeciw bankom”, który – o dziwo – wyemitowała 30 marca TVP1 o godz. 21.30.
Otóż banki w Polsce wykazują roczny dochód na poziomie 15 mld zł.
Koszty ponoć mają 5 - krotnie wyższe od banków w Niemczech.
Kombinuję: gdyby banki w Polsce miały podobny poziom kosztów do niemieckich to musiałyby wykazać dochód na poziomie 75 mld zł.
Kombinuję dalej: nie sądzę, aby stopy depozytów w bankach niemieckich były niższe od tych w Polsce. Więcej: koszty osobowe tego szarego personelu przy okienkach są z pewnością u nas co najmniej 4-krotnie niższe niż w Niemczech. Powinniśmy zatem mieć koszty – co najmniej - dwukrotnie niższe.
Wychodzi mi zatem, że gdyby banki w Polsce trzymać tak mocno za mordę jak w Niemczech to powinny wykazywać dochód na poziomie 150 mld zł.
No naprawdę mam uznanie do bankowych księgowych w Polsce. Znaleźć uzasadnienie na 135 mld zł kosztów rocznie - to naprawdę majstersztyk księgowej roboty.
No nie! Wszystko to dzieje się w granicach prawa (sic!) i z dokładnością do piątego miejsca po przecinku.
A Wy jak myślicie. Czy to tylko pensje prezesów?
ps. potencjalna wielkość dochodu jakoś dziwnie koresponduje mi z tym co podałem tutaj: http://nikander.neon24.pl/post/130409,pociecha-bankstera-dla-wisielcow