nikander nikander
120
BLOG

OFE - czyli minister Boni pod pręgieżem

nikander nikander Gospodarka Obserwuj notkę 11

 

No to się stało. Wreszcie mamy dzielnego obrońcę naszych emerytur. Puki Michał Boni waruje na ministerialnym stolcu możemy spać spokojnie.

Czy jednak?

Twórcom OFE udało się. Zajęli Polaków sprawdzaniem swych kont emerytalnych sprzedając im nadzieję na niebiańskie życie na emeryturze. Wszyscy są zadowolenie: OFE, bo zarabiają krocie, państwo, bo ma komu sprzedawać obligacje, obywatel bo mu „przyrasta”. To że obywatel nie wie co mu tak naprawdę „przyrasta” najlepiej pokryć milczeniem i kamienną twarzą ministra. Bawmy się. Trwaj chwilo jesteś piękna.

Nikt nie robił w tym względzie badań, ale warto by wiedzieć, co o pieniądzu wie przeciętny obywatel. Kiedyś mówiło się, że jest to ekwiwalent wytworzonych towarów i usług znajdujących nabywcę. Studenci wbijali do głowy niezrozumiałe wzory rządzące emisją pieniądza. Ciekawe, kto jeszcze w to wierzy, że zaraz po wyprodukowaniu samochodu lub puszki szynki, bank dodrukowuje pieniądze, a po skasowaniu auta lub zjedzeniu tejże szynki równoważna ilość pieniędzy przekazuje na przemiał. Jednak – tak mi się wydaje – w taki pieniądz wierzą posiadacze kont emerytalnych w OFE.

W ostatnich latach, nawet nie siedzący w sprawach monetarnych mieszkaniec naszego kraju coś dowiedział się o „pieniądzu bankowym”, czyli emisji pieniądza na poczet przyszłych zobowiązań. Na pieniądz udało się przerobić dług, i nawet, gdy ten proceder nie przybrał znamion ewidentnego szwindlu służyło to gospodarce. Do czasu... Od dawien dawna na pieniądze przerabia się także emocje. Czyni to giełda. Wycena giełdowa akcji nie na nic wspólnego z wartością materialną krążącą na giełdzie i przekracza kikadziesiątkrotnie wartość księgową przedsiębiorstw tam notowanych.

Czym zatem podnieca się przyszły emeryt kibicując swojemu kontu w OFE?. Ano jakiemuś bliżej nie zdefiniowanemu zapisowi na koncie bankowym. Jakiejś bańce mydlanej w nadziei, że nie pęknie. Pęknie, bo musi. Rzecz w tym, co dalej.

Pochodzę z Podkarpacia i dobrze pamiętam działanie systemu ubezpieczeniowego opartego o solidarność pokoleniową. Każde z dzieci miało obowiązek obrabiania i przekazywania płodów rolnych z tzw „wymowy”, czyli części otrzymanego w spadku gruntu na rzecz któregoś z dzieci utrzymujących rodziców. Oczywiście tego systemu nie dało się zastosować w stosunku do urzędników i pracowników najemnych, którzy otrzymywali emerytury. System ten dotrwał do czasów Gierka i działał skutecznie i – co najważniejsze był relatywnie tani. Później nastąpiły kolejne reformy i kolejne klęski. Zajmijmy się tzw. reforma kapitałowa.

Ponieważ szkoda czasu, aby omawiać jej szczegóły i promować wykonawców zajmę się najważniejszym jej aspektem. Otóż reforma ta zabazowała na fałszywej koncepcji pieniądza, przeceniając jego tezaryzacyjną funkcję (funkcje gromadzenia skarbu). Pominięto fakt, że dawno, nie obowiązuje żaden ekwiwalent wartości dla ceny pieniądza(kiedyś było to złoto), i że pieniądz natychmiast umiera, jeśli nie jest ożywiony praca (tzw. małpi pieniądz).

Czego zatem broni minister Boni gdy broni OFE. Broni z pewnością interesów ekonomicznych OFE, które skutecznie pasożytują na systemie emerytalnym oraz resztek mitu, że transformacja ustrojowa przyniosła społeczeństwu same dobrodziejstwa.

Co zrobił twórca reformy emerytalnej prof. Marek Góra. Ano włączył potężna pompę, która odsysała pieniądze ze sfery produkcji, a tłoczyła je do instytucji finansowych. Gospodarka przestała się rozwijać w tempie w jakim by mogła.

Tego zjawiska może nie rozumieć ktoś kto pracuje w budżetówce. Ci nie widzą, gdzie pieniądze się rodzą, a gdzie umierają. Tworzenie dla tej grupy osób systemu kapitałowego, jest kompletnym bezsensem. W końcu i tak emeryturę dla tych ludzi trzeba wypłacić z budżetu państwa.

Inaczej sprawa wygląda w obrębie produkcji i usług materialnych. Tu popełniono zbrodnię na narodzie. Do OFE rocznie wpływa około 22 mld zł. Należy szacować, że lwia cześć tych pieniędzy pochodzi z gospodarki a są jej wyjątkowo potrzebne po to, aby gospodarka zaczęła generować zwiększone wpływy budżetowe i redukować wtórne koszty stagnacji gospodarczej (bezrobocie).

Wiem, budżet rozpaczliwie domaga się pieniędzy. Jednak, nie można rozwiązanie złe zastępować rozwiązaniem gorszym. Strumień pieniędzy idący do OFE zdecydowanie korzystniej byłoby skierować do gospodarki licząc na efekty spowodowanego w ten sposób ożywienia gospodarczego. Oczywiście takie rozwiązanie dotyczyłoby funduszy emerytalnych zarachowanych w sferze produkcji i usług materialnych.

Należałoby otworzyć drzwi dla innowacyjnych pomysłów. Swój, pod kryptonimem „przywilej Nikandra” opublikowałem w cyklu blogów „Idźmy jak po swoje”. Polega on na przyznaniu możliwości włączania do obrotu gospodarcze we własnej firmie, zarachowanych składek emerytalnych przez pracodawców, którzy utworzyli w swych firmach plany własności pracowniczej. Czyli najprościej: jeśli utworzysz w firmie plan własności pracowniczej, to dodatkowo będziesz mógł na mocy umowy z ZUS obracać pieniędzmi, które zarachowałeś na składki emerytalne. Oczywiście, po przejściu pracownika na emeryturę pracodawca wpłacałby całość składek pracownika na ZUS. Dodatkowo pracownik mógłby odebrać przysługującą mu część majątku przedsiębiorstwa

Wyżej zaproponowane rozwiązanie daje dwa mocne impulsy gospodarcze: pierwszy wynikający z efektów deproletaryzacji, drugi – z zasilenia przedsiębiorstw tanim kredytem inwestycyjnym.

Biedy nie można dzielić dobrze. Biedę zawsze dzieli się źle.

nikander
O mnie nikander

Józef Kamycki - obecnie na emigracji wewnętrznej

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka